
Ania i
Alex Jarmułowie
(fot.
B. Dolata)
O własnej stajni marzyliśmy od zawsze jak wielu
młodych ludzi mających kontakt z końmi. Jednak my robiliśmy wszystko
żeby te nasze marzenia zrealizować. Przez kilka lat pracowaliśmy z
końmi w zimnej Finlandii, tam też poznaliśmy styl western, a przede
wszystkim jego koronną konkurencję Reining.
Po powrocie do Polski nasze marzenia przybrały
bardzo realny obraz i stały się naszą codzienną rzeczywistością – w
roku 1994 powstał WRTC Furioso.
Dzisiaj Furioso to nasz gościnny, otwarty dom z
4 pokojami dla gości, samodzielny domek z
kozą-piecykiem, stajnie na około 50 koni, pełnowymiarowa (80x40m),
otwarta arena, round-pen, padoki i wiele koni. W planach na
najbliższe lata jeszcze duża inwestycja – kryta hala.
Ale FURIOSO to przede wszystkim ludzie. Do tej
pory udało nam się zgromadzić stałe i stale poszerzające się grono
przyjaciół i stałych bywalców, którzy spędzają u nas swój wolny
czas, jeżdżą konno, odpoczywają, spędzają z nami długie wieczory
przy ognisku i gitarze. Dla nich co roku organizujemy gonitwy Św.
Huberta, klubowe Wigilie i wiele innych spontanicznych zabaw i
imprez.
Atmosferę FURIOSO tworzą:

(fot.
I. Pacyna)
Aleksander Jarmuła – Mistrz Alex – zawodnik,
trener, sędzia. Mistrz i Mentor dla wszystkich zawodników i
miłośników Reiningu. Obecnie najlepszy polski zawodnik w tej
dyscyplinie, wielokrotny Mistrz Polski, członek Kadry Narodowej PZJ
na Mistrzostwa Świata 2006 reprezentant Polski na wielu
międzynarodowych zawodach.
Alex dla wszystkich bywalców pozostaje
niedoścignionym wzorem do naśladowania, dla zawodników jest guru
Reining. O koniach wie prawie wszystko, kocha je miłością chyba
wzajemną, bo nawet te zmęczone ciężkim treningiem nie odstępują go
na krok. Wieczorem w miłym towarzystwie nietrudno namówić Alexa na
nocny koncert na 12-strunową gitarę.

(fot.
M. Bijas)
O wszystkich gości, o tych którzy chcą
zorganizować w FURIOSO integracyjną imprezę, o tych którzy wpadają
tylko na kawę i o tych którzy nie mogą stamtąd wyjechać dba Ania
Jarmuła.

(fot.
M. Staśko)
Dzięki niej udają się najbardziej karkołomne
pomysły dotyczące organizowanych imprez – bo jak pomieścić 80 osób w
Saloonie, który nie jest z gumy i normalnie może tam zmieścić się
jakieś 30 osób. Jak poradzić sobie w „wielką katastrofą” kiedy w
środku najlepszej zabawy na zastawione stoły, z prawie bezchmurnego
nieba lunie deszcz, jak zapanować nad gromadą dzieciaków które w
jednej chwili chcą dostać kiełbaskę z grilla, pogłaskać konika,
pojechać na kulig, - Ona to wie. A bywalcy czasem nie mogą się
nadziwić kiedy ona sypia, skoro impreza kończy się nad ranem, a już
rano w barze za jej sprawą pachnie kawa.
Dla łakomczuchów, wygłodniałych wilków, tych co
lubią dobrze zjeść jest z nami Pani Zosia.

(fot.M. Bijas)
Wszelkich kontaktów z nią powinni się
wystrzegać ci, którzy chcą zachować linię, są na diecie, bo jedzenie
przygotowywane przez Panią Zosię jest wyśmienite, domowe, pachnące,
a jak udekorowane. Od stołu wstaje się zazwyczaj nieprzyzwoicie
objedzonym, a po niedzielnym obiedzie ku uciesze ale i „zgrozie”
gości często czeka pyszne, domowe ciasto.
Alex dla Pani Zosi, w hołdzie jej
umiejętnościom śpiewa: „Pani Zosia ma w oczach dwa nieba, trochę
lata z nowej beczki przyniesie….”
Bardzo duże grono fanek ma najprzystojniejszy w
tej szerokości geograficznej Rosjanin – Aleksander „Sasza” Syachin –
instruktor i zawodnik.

(fot.
M. Brade)
Sasza w Polsce jest od kilku lat, swoją
przygodę z końmi rozpoczął w Wyszkowie w formacji kultywującej
polska tradycję kawaleryjską. Ze stylem western zetknął się pierwszy
raz w stajni „Bronco Brok”. W tym czasie zyskał przydomek „doktor
trail” wygrywając Mistrzostwo Polski w tej konkurencji w 2004 roku.
Przez klika miesięcy trenował Reining w Niemczech pod okiem znanego
trenera Oliver’a Salzman’a. W FURIOSO Sasza trenuje ze swoim
ulubionym ogierem AQH Mimis Hot Love - „Cody”, na którym w 2006 roku
zakwalifikował się do Finału Mistrzostw Polski PLWiR w reiningu.
Stałe grono fanek ma również drugi zawodnik i
instruktor „Żyraf”, czyli Rafał – najwyższy i chyba najbardziej
cierpliwy w stosunku do swoich uczniów – ludzi i koni. Na co dzień
Rafał studiuje w Katowicach ale każdą wolną chwilę spędza w FURIOSO.

(fot.
I. Pacyna)
Jednak żeby nikogo nie zwiodła jego cierpliwość
i spokój, kiedy trzeba „Żyrafek” potrafi być twardy i uparty.
Niezapomniane wrażenia mają ci, którzy trafili
na trening prowadzony wspólnie przez „Saszę” i „Żyrafa”, kiedy obaj
panowie wcielają się w rolę swoich amerykańskich „guru” i tłumaczą
adeptom Reining’u „….If I ride my young horse ….” Kto nie był na
takim treningu niech żałuje i już szykuje się do odwiedzenia
FURIOSO.
W gronie ludzi FURIOSO nie może zabraknąć
„zaklinacza koni” – Pana Janusza.

(fot.
M. Brade)
Pan Janusz czaruje konie, porozumiewa się z
nimi ich tajemnym językiem. Czasami patrzących na te „czary”
przechodzi dreszcz przerażenia, kiedy „zaklinacz” bez najmniejszego
strachu dosiada młodych, niezajeżdżonych koni, które nigdy nie miały
siodła na grzbiecie. Konie w jego towarzystwie nie czują strachu
przed „końskimi strachami” – szeleszczącą folią, atakującym
„pluszowym lwem” czy przerażającymi szelestami w krzakach.
Drugą Anią w FURIOSO jest „Metal”.

(fot.M.Bijas)
Anka
prowadzi jazdy, od swoich uczniów wymaga szybkiego przyswajania
umiejętności trudnej sztuki jazdy konnej, w przeciwnym razie
krnąbrnych uczniów czekają godziny bardzo żmudnych ćwiczeń. Niech
Nikt nie liczy na taryfę ulgową. Anka jest posiadaczką najszybszego
konia w stajni, jej ulubiony „Emir” czasem potrafi popisać się wręcz
akrobatyczną umiejętnością galopu tyłem. Kto choć raz wybrał się w
teren z „Metal” i jej „Emirem” doświadczył niezapomnianych wrażeń.
W FURIOSO trenują: kliknij zdjęcie...
(fot. A. Pałka)
Oraz przyszłe sportowe pokolenie:

Zuzanna i Aleksander Junior i Jędrek Jarmuła
(fot.
M. Brade i M. Bijas)
W FURIOSO bywają:
Przy sprzyjającej pogodzie w FURIOSO
organizujemy nie tylko imprezy związane z emocjami sportowym ale i
„krzepiące ducha sztuki”. Letnie plenery malarskie ściągają do nas
czołówkę polskich malarzy koni. Efektem ich pracy są piękne obrazy,
rysunki, grafiki zdobiące ściany Saloonu i naszego domu.

fot. M.
Brade
|