Reise nach Weikersdorf...
Sobota późne popołudnie a nawet można by rzec wieczór, i jak to zwykle w tym gronie i w tym miejscu dyskusja toczy się wokół koni, reiningu, zawodów i startów Aleksa w Austrii. I jak to w takim gronie bywa decyzja zapada zupełnie spontanicznie – jedziemy w niedziele pokibicowac Aleksowi na żywo.
Wieczór i część i tak bardzo krótkiej nocy upłynął na szukaniu: dokumentów, polskich flag i kilku niezbędnych drobiazgów. W końcu okazuje się, że mamy komplet dokumentów, czyli dwa paszporty, jeden dowód osobisty (stary) jedno prawo jazdy – na 3 kobiety powinno wystarczyć. Jedno prawo jazdy zostało w domu, bo kto przypuszczał, że może się przydać skoro jako środka transportu używa się komunikacji państwowej, drugie gdzieś zniknęło jakby diabeł ogonem nakrył.
Pobudka o 3 rano i z drobnym opóźnieniem wyruszamy o 4tej z Żukowic. Do Wiednia mamy ok 600 km i potem do Weikersdorf’u jeszcze około 40, musimy zdążyć na 12tą bo niezbyt dokładne informacje jakie posiadamy mówią nam że Aleks startuje o 12tej. Gnamy na złamanie karku, ilość zdjęć z radarów na autostradzie na razie nie znana, widoki po drodze podobno piękne ale nie mamy czasu.
Do Wiednia docieramy o 11:45 a przed bramą Ośrodka Jeździeckiego w Weikersdorf’ie porzucamy samochód prawie na środku ulicy i o 12:03 i pędzimy na krytą ujeżdżalnie. Na szczęście konkurs przesunął się o godzinę i nasze obawy, że nie zobaczymy najważniejszego przejazdu okazują się przedwczesne. Ufff.
Atmosfera raczej piknikowa, nie czuje się presji zawodów ale lista startowa pokazuje że emocje będą rosły z każdym przejazdem. Na hali trwa „warm up”, płatna rozgrzewka na arenie pokazowej (bagatela 10 Euro za 4 minuty). Oglądamy krótki „pokaz” pracy z koniem w wykonaniu Verna Sapergii.
Niestety nie udało się nam zrobić stu procentowej niespodzianki, wpadamy na Aleksa w okolicy stanowiska reporterskiego, gdzie można zamówić filmy i zdjęcia z imprezy. Nie powiódł się plan ujawnienie się z flagą polską po zakończeniu przejazdu.
Rozpoczyna się konkurs i już po pierwszym przejeździe wiemy, że Aleksowi nie pójdzie łatwo. Siedzimy na trybunach tuz nad głowami sędziów i przez ramie podglądamy wyniki – pierwszy zawodnik dostaje w sumie 125 pkt, każdy następny więcej i więcej. Kiedy oceny sędziów przekraczają 68-70 pkt zaczynamy się denerwować. Aleks startuje z 9 numerem startowym. Wyjeżdżają z Milsem bardzo skoncentrowani. Milsowi dobrze zrobiło te kilka dni obycia się z halą, atmosferą zawodów, publicznością – jak później określi to Aleks: Miles miał to całe zamieszanie w głębokim poważaniu i koncentrował się na swoim zadaniu a nie na „swoim gwiazdorstwie”. Zaglądam sędziom przez ramię, punktacja wskazuje na dobry, poprawny przejazd – 67,5 i 68,5 pkt. Ocena końcowa 136 pkt plasuje Aleksa na 8 miejscu. Wygrywa, fantastycznym przejazdem ocenionym na 145 pkt., Rudi Kronsteiner na Chex Enterprise.
Nie zamierzam w tym miejscu opisywać jakości przejazdu Aleksa ani pozostałych zawodników, poziom był bardzo wysoki, sędziowie oceniali ... sprawiedliwie.
Gratulacje otrzymane od zawodników i sędziów już po zakończeniu konkursu świadczą o tym, że nie musimy się wstydzić naszej najlepszej pary reiningowej na europejskich arenach – oby tak dalej.
Spędzamy jeszcze trochę czasu oglądając kolejne konkurencje rozgrywane na hali w ramach Austrian Classic – western pleasure, reining non-pro. Bardzo miłą chwile przezywamy, kiedy podchodzi do nas Bonnie Jo Clay, Sędzia Główny zawodów – Amerykanin z Texasu – gratuluje Aleksowi wyników w przejeździe, zagaduje o polski western i ogólnie o Polskę. Zadziwiające, że mówi również o polskiej gospodarce i rozwoju. Może kiedyś przyjedzie sędziować zawody do Polski – zapraszamy go serdecznie.
Oglądamy stajnie – na pierwszy rzut oka nie wyglądało, że na tym terenie jest aż tyle koni, stajni, miejsca do jazdy. Wszystko utrzymane w austriackim stylu, czysto, schludnie i spokojnie. Ostatnie pamiątkowe zdjęcia. Żegnamy się z Aleksem, który następnego dnia wyjeżdża do Manerbio na Mistrzostwa Europy, obiecujemy trzymać mocno kciuki.
Bilans wycieczki:
8 miejsce Aleksa i Milsa na zawodach rangi CRI-B FEI
17 godzin za kierownicą, 1300 km w kołach
5 godzin w Austrii
dużo, dużo radości ze spontanicznej decyzji i wyjazdu
plany na następny wypad na kolejne zawody – a gdzie, myślę dowiemy się wkrótce.
Małgorzata Staśko
|